Pani z Shalott
Utwór wydany na płycie "Chodź ze mną" Wojciecha Dudzińskiego i Joli Koryckiej
Wojciech Dudziński, Jola Korycka - Pani z Shalott
Gdzie rzeki nurt nizinę tnie,
Gdzie łany zboża w rannej mgle
Do nieba dążą, srebrząc się,
Gościniec zbiega w dół i mknie
Ku wieżom miasta Camelot.
A kiedy blady wstanie świt
Wędrowcom zda się, że to zwid:
Na falach rzeki zamku szczyt -
To wyspa jest Shalott.
Tam łanem rośnie lilii kwiat,
Odwieczne fale goni wiatr,
Na fali biały łodzi ślad,
Lub barek, co przez rzeczny trakt
Zdążają w dół, do Camelot.
I tylko czasem pośród drzew
Zamiera cichy wiatru wiew
I słyszą ludzie słodki śpiew –
To pani na Shalott.
Od lat na wieży swojej trwa,
Tkaninę cienką pilnie tka,
Kolorów sto w jej dłoniach gra,
Nie patrzy w okna gdzie światło dnia
I widok miasta Camelot.
Przestrzegał ją tajemny głos
Że jeśli spojrzy chociaż raz
Potężnej klątwy spadnie cios
I zginie pani na Shalott.
Więc tylko lustra jasne szkło
Obrazów jej pokaże sto
Gdy zechce widzieć wszystkich co
Cienistym traktem w dzień i w noc
Zdążają tam do Camelot.
Brzuchaty opat, wiejski gbur,
Żebrak wyschnięty niby wiór
I panien barwnych długi sznur
Nie spojrzą nawet na Shalott.
Pewnego ranka gdy księżyc zbladł
I brzask rumieńcem zdobił świat
Do okna jej jak promyk wpadł
Odbity w zbroi słońca ślad –
To rycerz gnał do Camelot.
Jak mleko biały jego koń,
Na złotym mieczu pewna dłoń,
Błękitne oczy jak morza toń
To on, sir Lancelot!
Rzuciła pani płótno w kąt,
Wrzeciono jej wypadło z rąk,
Słoneczny blask poraził ją,
Ujrzała jeźdźca pośród łąk,
Spojrzała w dół, na Camelot.
Zerwana nić jak cienki włos,
Zwierciadło pęka w drobin stos,
Klątwa nade mną – krzyczy w głos
Pani na Shalott.
Burzliwą noc dał potem Bóg;
Na czarnym niebie czarny kruk,
Nie straszny pani gromów huk,
Opuszcza swego zamku próg,
I patrzy wciąż na Camelot.
Nad rzeki schodzi stromy brzeg,
Znajduje łódź w wilgotnej mgle,
Na burcie pisze imię swe –
„Pani na Shalott”.
Zaszumiał traw nadrzecznych chór,
Przeleciał ptak z poszumem piór,
Plusnęła woda wokół burt,
Już niesie panią bystry nurt,
Tam w dół, gdzie miasto Camelot.
Schyliły się konary drzew
I coraz ciszej brzmiał jej śpiew
Aż w końcu śmierci chłodny wiew
Otulił panią na Shalott.
A kiedy miasto zbudził świt,
Rycerz i dama, i kto żyw
Nad cichą rzekę wszyscy szli;
Kim była, tego nie wie nikt
W szlachetnym mieście Camelot.
Lancelot w zamyśleniu stał
I rzecze: „Bóg ją w łaskach miał,
Urodę wielką i wdzięk jej dał,
Pani na Shalott...